Cierpliwość się opłaca.

Dziś będzie osobiście, ale bez tego wpis by nie powstał. W zeszłym tygodniu pisałam Wam, że cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną. Nie jest mi łatwo iść małymi kroczkami. No bo jak chudnąć to jutro, nauczyć się gry na ukulele wczoraj, a jogę to w ogóle ogarnąć w 5 dni w całości. No jeszcze świetnie by było, jakbym siedziała w fotelu, popijała ukochaną kawę, a wszystko robiło się samo. Zawsze to moje już już już… Gdy pierwszy raz usłyszałam diagnozę „choroby, której nie ma” fibromialgii miałam niecałe 18 lat. Wtedy w mniej niż miesiąc przez zażywane leki przytyłam 10 kg i pojawiła się w moim życiu nadwaga i ten nieszczęsny efekt jojo. Czułam się wtedy oszukana, że albo zdrowie, albo figura. Skoro w miesiąc przytyłam, to w tyle samo, albo nawet szybciej schudnę – proste! Niestety nie tak kończy się ta historia. Na początku zawsze jest super, bo lecą kilogramy, a potem… Potem to się trzeba napracować: to już może się nie męczyć dalej? Po 10 latach zmagań, wzlotów i upadków, „diety cud” mam już w małym palcu, efekt jojo to właściwie moje drugie imię. Wizyt u różnych dietetyków też mam już sporo na koncie – oczywiście każdy mówił coś innego. Zastanawiałam się: a to nie ma jakiejś pigułki, że jutro już waga będzie wymarzona? No musi być – myślałam i szukałam jej! Tylko systematyczność i konsekwentność są w stanie tu coś zmienić, no ale w to trzeba włożyć jakiś wysiłek. Obecnie też biorę leki, na wagę wolę nie stawać, ba! ja jej w ogóle nie mam w domu. Teraz już wiem, że to zdrowie jest najważniejsze, no ale zrobię wszystko by nie doprowadzić się do większej nadwagi, bo to też grozi konsekwencjami zdrowotnymi.  Nie przytyłam wczoraj nie schudnę jutro. Nie zachorowałam w poniedziałek, nie wyzdrowieje do piątku. Małymi krokami do przodu – o to jest recepta. W moim przypadku wszystko było nagłe, często bardzo restrykcyjne i zawsze kończyło się klapą. Na szczęście trafiłam na wspomniane przeze mnie ostatnio „Spotkanie w kobiecym stylu”. Tam poznałam Karolinę i Maćka Szaciłło. O Ajurwedzie uczyłam się na studniach, ale to oni musieli mi o niej opowiedzieć, żeby okazało się, że to sposób na życie dla mnie. Nie chodzi tylko o dietę, ogólnie tam wszystko jest „dla ludzi”. Nie jest powiedziane, że czegoś nie możesz. Ta wolność mnie przyciągnęła jak magnes. Ajurweda uczy mnie cierpliwości, tego, że można stopniowo wdrażać w życie jej zalecenia. Wszystko jest naturalne, dostosowane indywidualnie, bo każdy z nas jest inny. Postanowiłam pierwszy raz w życiu dać sobie spokój z tym moim „już”. I choć ciężko patrzy się w lustro, to wiem, że kolejna dieta cud będzie na chwile, a potem efekt jojo zje mnie na drugie śniadanie. Jedzenie nie powinno rządzić naszym życiem: jedz co 4 godziny to to i to, do 18, potem nic. Ja nie chcę tak żyć! Zastanawiając się czego mogę, czego nie i żyć tak naprawdę od posiłku do posiłku, jeszcze nie zawsze smacznego. Tylko spokój, konsekwencja i wytrwałość się opłacają. Tak też było z jogą. Wyzwanie do mostka w 5 dni – no to działamy! Chcielibyście zobaczyć moją minę po pierwszym dniu. Nie było na to najmniejszych szans! Moje zesztywniałe, zastałe i obolałe stawy są dalekie od takich możliwości. No ale Pani mówiła, że w 5 dni się uda – kolejny raz czułam się oszukana! Ćwiczę tę jogę od 4 miesięcy i żadnych efektów! Po co ja to robię? Szkoda czasu, to nie dla mnie. Gdyby nie mój Mąż – który wytłumaczył mi, że potrzeba czasu, że moje ciało też nie jest zdrowe i pewnie potrzebuje mojej cierpliwości bardziej niż kiedykolwiek – to pewnie bym się poddała. Dowiedziałam się ostatnio, że to właściwie nazywa się EGO – dążenie do perfekcyjności. Gdy nie idzie coś po mojej myśli, to się frustruję, złoszczę albo płaczę. Często się wtedy poddaję, bo to przecież łatwiejsze rozwiązanie. Czyli ego plus brak cierpliwości równa się totalna masakra piłą mechaniczną 10. Nie poddałam się z tą jogą. Ćwiczę codziennie i wiecie co? Raz na jakiś czas jestem w stanie wykonać pełną asanę, tak całkowicie znienacka. Kolana się prostują, schodzi się niżej, dotyka się całymi dłońmi podłogi i nagle skłon wykonany jest w pełni. Jaka to jest radość, jakie to jest cudowne uczycie, gdy ciało tak zaskakuje! Nie od razu Rzym zbudowano, ale powstał i stoi po dziś dzień. No i powiedzcie mi, czyż nie opłaca się być cierpliwym?

Na pierwszej wypitej torebce herbaty, którą ostatnio kupiłam było hasło „patience pays”:

herba1

4 myśli na temat “Cierpliwość się opłaca.

  1. Jestem zdecydowanie przeciwniczką „restrykcyjnych zrywów” i chwilowych postanowień.
    Zdecydowanie preferuję powolne ale możliwie konsekwentne działanie, które ma na celu zmianę sposobu życia a nie tylko działania prowadzące do szybko widocznych efektów, które później są tracone na rzecz starych nawyków.
    I może nie potrafisz dalej mostka i może jeszcze chwilę Ci to zajmie, ale hej, od 4 miesięcy ćwiczysz. ĆWICZYSZ od 4 miesięcy. i to już samo w sobie jest efektem i świetną zmianą. Także mam nadzieję, że będziesz szła do przodu i się nie poddasz. Powodzenia i życzę zdrowia! ;).

    Polubione przez 1 osoba

  2. Choroba nas uczy – poznawać samych siebie, uświadamia nam kruchość życia i stawia priorytety inne niż mieliśmy do tej pory. Masz rację, nie od razu Rzym zbudowano. Dasz radę, bo wszyscy będą Cię wspierać. Pozdrawiam i życzę zdrowia 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s