Happy B-day 2 me!

W sobotę kończę 29 lat i to już ostatni czas z liczbą dwa na początku. Nie przeraża mnie ta trójka ani trochę, ale tak wiele chciałam przed nią zrobić. Nie miałam oficjalnej listy co chcę zrobić przed trzydziestką, ale mimo chodem w głowie do danej czynności, czy marzenia dochodziło stwierdzenie „przed 30”. Chciałam na przykład zwiedzić wszystkie europejskie stolice, wrócić do Azji i zatrzymać się na dłużej w Laosie i to wszystko z plecakiem na plecach. Zawsze żałowałam, że nie dostałam stypendium do wymarzonej Korei, ani stażu w Singapurze. Takich przykładów mogę podać jeszcze kilkadziesiąt. I w sumie jakbym na tym oparła swoje życie to musiałabym powiedzieć, że poniosłam totalną porażkę. No nic tylko skoczyć z ukochanego mostu Piłsudzkiego w Krakowie wprost do brudnej Wisły. Czy patrząc w lustro czuję się przegrana?

Życie piszę dla nas różne scenariusze. Ta Gosia, co to marzyła o podróżach, nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie za mąż. Spotkała w wieku 21 lat na pewnej grudniowej imprezie urodzinowej przyjaciółki – chłopaka, w którym zakochała się w kwietniu mając już lat 22. Zmieniły się marzenia oraz priorytety i nie było w tym nic złego. Odpowiadając więc na pytanie – nie czuję się przegrana. Mam u swojego boku kogoś, kto jest ze mną na dobre i złe. Na którego mogę liczyć nawet teraz w chorobie i wiem, że się mną zaopiekuje i przyjdzie do szpitala nawet na chwilę między pracą, a treningiem, mimo iż będzie tym wykończony. Pomoże zjeść obiad, kiedy ciało nie pozwala podnieść widelca do ust. Po prostu sam chce pomagać, a nie krzywi się, bo przeszkadzam mu w oglądaniu meczu koszykówki. Czy w takim razie przez to całe chorowanie nie złoszczę się i obwiniam cały świat?

Myślę, że w całym tym natłoku ostatnich ciężkich miesięcy czuję się mimo wszystko bardzo wdzięczna. Bo przed trzydziestką nauczyłam się doceniać chwilę, drobne momenty w ciągu dnia, których kiedyś nie zauważałam. Dostałam wraz z tymi chorobami dar, który nie każdy jest w stanie dostrzec nawet przez całe życie. Musiałam się w końcu dogadać sama ze sobą i zadecydować, czy będę leżeć i płakać, czy będę próbować się podnosić i walczyć o chwilę. Bo to one tylko liczą się w życiu. Warto czasem posiedzieć ze znajomymi do drugiej w nocy, by potem odchorować przez dwa dni. Wierzę, że to wszystko, co się pozmieniało w moim życiu przygotowywało mnie do radzenia sobie z chorobą. I może jedyna rzecz jaka mi bardzo przeszkadza to moja waga i nad tym do tej trzydziestki chcę popracować. Bo moje ciało zasłużyło na super ciuchy i pewność siebie po tym wszystkim co przechodzi.

Wiek w życiu kompletnie nie ma znaczenia, bo ważne jest to jak czujemy się sami ze sobą. Ja w trudne dni takie jak ostatnio (przy zmianach pogodowych), to fizycznie i mentalnie miałam z jakieś dziewięćdziesiąt lat. Po jakimś czasie zdaję sobie sprawę, że nie chce tak się czuć przynajmniej w głowie i zbieram się by zrobić cokolwiek co sprawi, że wrócę do mojego peselu. Zmarły wczoraj Stephen Hawking mówił, że należy skupiać się na tym co możemy robić mimo swojej niepełnosprawności, a nie żałować tego czego nie możemy. To pomaga pozostać zdrowym w swojej głowie. Ciało może nam nie pozwalać na wszystko, ale trzeba nauczyć się odpuszczać to czego nie jesteśmy w stanie zrobić, a w pełni docenić to co możemy i z tego czerpać radość. Nie jest to proste, ale mówił to człowiek, który mimo stwardnienia zanikowego bocznego został sprawny umysłowo i zawodowo do dnia swojej śmierci, a dawano mu 2-3 lata życia, gdy miał zaledwie 21 lat.  Ja mu wierzę i w pełni popieram.

Czego sobie życzę na urodziny? Bym już zawsze – nawet jak jakimś cudem uda mi się wyzdrowieć z obu chorób – umiała doceniać drobne rzeczy w życiu.  No i by ta siła, co to się okazuje, że ją mam, trwała i pozwoliła mi jeszcze nie jedno przetrwać.

balony

2 myśli na temat “Happy B-day 2 me!

  1. Bardzo mnie wzruszył Twój tekst. Sobota jest jutro, więc wstrzymam się jeszcze z życzeniami.
    Jesteś silna, a wewnętrzna siła w człowieku to jeden z tematów, na który lubię się zastanawiać. Czy można ją wypracować, czy ona w człowieku już jest i nie każdemu jest dana? Kiedyś myślałam, że nastawienie do życia i postrzeganie świata można zmienić i wypracować tak, żeby było lepsze. Coraz częściej jednak twierdzę, że jest to jednak uwarunkowane naszym charakterem i budową umysłu. Co Ty o tym sądzisz?

    Polecam Ci świetną książkę Kuku Gallmann „Marzyłam o Afryce”. Opisane są w niej prawdziwe zdarzenia tak tragiczne, że aż ciężko w nie uwierzyć, ale nie jest to książka dołująca (takich nie czytam w ogóle, np o wojnie omijam szerokim łukiem). Kuki miała cudowne życie i prawdziwą misję do spełnienia w Afryce i opisała w swojej książce to, jak sobie ze wszystkim poradziła. Dla mnie jest prawdziwą inspiracją i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, jak się skończyła.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja jestem fanem teorii, że każdy z nas dostaje tyle ile jest w stanie wytrzymać. Ta siła jest w nas od zawsze. Dla jednego tragedia będzie złamany paznokieć, a dla innego to wydaje się blache. Widziałam ostatnio taki cytat na stronie chorób przewleklych, że Bóg daje nam tyle ile jesteśmy w stanie wytrzymać – to znaczy, że Bóg myśli, że jestem twardzielem. Zapiszę książkę do listy tych do przeczytania- dziękuję!

      Polubienie

Dodaj komentarz