Zdrowie – Jem

Na początku mojej przygody z chorowaniem dużą wagę przykładałam do zdrowego jezdnia. Stąd też wzięła się nazwa bloga. Wszystko rozpoczęło się w maju, więc miałam dostęp do świeżych produktów. Pojawiające się powoli jagody, maliny, truskawki czy arbuzy z pobliskiego targu były częstymi gośćmi na moich śniadaniach i koktajlach. Mimo początku choroby cieszyło mnie przygotowywanie posiłków i „kierunek zdrowie” jaki obrałam. Z czasem coraz gorzej mi to szło, nie zrezygnowałam z pysznych kaszott z cukinią, jaglanek czy owoców, ale coraz trudniej było mi znaleźć siły na ich przygotowanie. Nie mam się specjalnie czym chwalić, jeśli chodzi o zdolności kulinarne. Nie mam talentu do robienia czegoś pysznego z przypadkowych produktów znalezionych w lodówce. No i tak pomału coraz mniej było „jem” w tym moim „zdrowie”. Na pewno nie pomaga mi moje bycie jaroszem (ryby jem więc nie mieszczę się w słowie „wegetarianin”), niejadkiem (mało jest warzyw które lubię, dużej ilości wręcz nie cierpię) i człowiekiem z delikatnym woreczkiem żółciowym. W wielu restauracjach nie mam co zjeść, muszę sprawdzać menu zanim pójdę. Czasem wydaję mi się, że to „igraszki losu” uszczuplają moją codzienną zdrową dietę. Jakby ktoś z boku obserwował i utrudniał mi dla żartu sprawę. Pewnie odezwą się teraz głosy, że do wszystkiego można się przyzwyczaić i że to po prostu moje wydziwianie. Próbowałam i mam na to światków, ale po prostu ogórek zielony i pietruszka w każdej postaci i kolendra nie przechodzą mi przez gardło, nie mówiąc o zielonych koktajlach – przyrzekam, że się starałam. Przyszedł czas na zmiany, razem z mężem postanowiliśmy zadbać o zdrowe jedzenie. Początek to wprowadzanie nawyków przez 21 dni, każdy swoich. No i nad zakupami musimy popracować by robić je mądrze i na kilka dni do przodu. Bo jak np. picie 2l wody w ciągu dnia jestem w stanie robić niezależnie od wszystkiego, tak gotowanie obiadu w gorszy dzień nieraz kończy się pójściem na łatwiznę. Fibromialgia to choroba, którą nie da się zaplanować, nie działa 0-1, że raz się jest chorym, a następnego dnia nie. Nie można planować na kilka dni do przodu, bo to nigdy nie wiadomo, kiedy ten gorszy dzień się pojawi. Jednego „tryska się” energią, a następnego można spędzić w łóżku, modląc by się skończył. To trochę trudne by wyjaśnić to osobie zdrowej, ale to tak jakby być cały czas przeziębionym i nie wiedzieć, kiedy grypa rozłoży. No i przygotowywanie posiłków nawet jakoś nam szło, planowaliśmy jadłospis na cały tydzień i robiliśmy zakupy większe w weekend, ale do czasu. Całkiem już wszystko się posypało, kiedy pojawiły się kolejne schorzenia. Tak łatwo wybić się z rytmu i tak pozornie przyjemnie jest iść drogą na skróty. Gorzej jest tylko, gdy zdajemy sobie sprawę, że idziemy po drodze pełnej błota i mamy brudne nogi, aż po kolana. Rzeczywistość jest brutalna, prawda? Więc wracając na czysty chodnik mam nadzieję, że uda nam się tak wypracować system, że oboje będziemy jeść zdrowo i mądrzejsi o ostatnie doświadczenia nie będziemy chcieli już chodzić na łatwiznę. Trzymajcie za nas kciuki! Jestem ciekawa czy faktycznie 21 dni wystarczy by wyrobić u siebie nowe nawyki? Niby nie jest to długo, bo to 3 tygodnie, ale wydaję mi się, że przy takich zmianach to czas się trochę dłuży. Wiosna to chyba jednak taki dobry czas na zmiany, bo słońce mobilizuje. Szkoda tylko, że ciągłe zmiany pogody powodują pogorszenie objawów, może na to wiosna ma jakieś rozwiązanie? Mogłaby wtedy powiedzieć jesieni, żeby też nie dawała tak popalić. Puki co mam za sobą 4 dni zdrowych śniadań w formie jaglanek z różnymi wariantami owocowymi. Bardzo chciałabym mieć zawsze siłę sobie robić takie pyszności rano i oby jak najczęściej mi się udawało! Macie jakieś pomysły na pyszne bezmięsne kolacje? To właśnie z nimi mam zawsze największy problem. Piszcie proszę w komentarzach.

Pomyślę jak przemycić do tego bloga więcej „Jem”, co Wy na to?

Glitch-5bc51f01-299e-4207-a9f7-6ec232678514

2 myśli w temacie “Zdrowie – Jem

  1. Podoba mi się gra słów, na którą wpadłaś 🙂

    Ja 2 dni temu usmażyłam pierwszy raz w życiu falafel: kulki z ciecierzycy z cebulą, przyprawami i natką/kolendrą. Mają bardzo dużo protein i są chrupiące. Jem je z warzywami, jak burgery, w jakimś cienkim chlebie (pita itp). Ale tak, żeby otworzyć lodówkę i po nie sięgnąć też są dobre. Na kolację często jem gotowane jajka z majonezem i z białą fasolką w sosie pomidorowym. A zupy lubisz? Fajnie sobie odgrzać taką powiedzmy kalafiorową i rozgrzać brzuch na wieczór 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz